Dziennik duszy s. Wandy - 1926 rok

[17] styczeń

Po Bożym Narodzeniu powróciłam do szkoły, w krótkim czasie rozpoczęły się egzamina. Na ogół dobrze mi poszły, świadectwo dostałam dobre, cieszyłam się, że już będę mogła zadośćuczynić pragnieniom i zostać zakonnicą. (...)

P. Sagatowska namawiała mnie, abym została na dalszą praktykę u niej, ale musiałam podziękować, bo pragnęłam zostać zakonnicą i zadośćuczynić Boskiemu Sercu. Zwierzyłam się, że pójdę do klasztoru. P. Sagatowska odmawiała mnie, ale nic mnie nie odstrasza od zamierzonego celu.

Ze szkoły przyjechałam do Kalwarii, gdzie miałam rozpocząć powtórną próbę, a poprzedzić musiałam rekolekcjami.

30 stycznia

Rozpoczęłam dziś trzydniowe rekolekcje przed próbą. O Jezu i Ojcze mój Najukochańszy, racz wskazać mi drogę przez Ciebie dla mnie obraną, chcę i pragnę wypełnić Twoją świętą wolę. Wiem, że żądasz ode mnie ofiary zupełnej, ale daj, proszę, i sił, abym potrafiła [ja] Tobie złożyć. Widzę, że dusza moja jest w niebezpieczeństwie, Ty, mój Jezus chcesz ją uszlachetnić, chcesz posiąść sobie na własność, a szatan i moje złe skłonności odciągają od Ciebie. Bożej mój, nie opuszczaj mnie. Obiecuję, mój Jezu, iść tam, gdzie mi wskażesz, bo pragnę Cię ukochać całym sercem, Jezu kochany, proszę dać mi światła na czas tych św. rekolekcji. (...)

Ogarnęły mnie ciemności. Matuchno, proszę wskazać drogę, po której mam iść do nieba. Nie opuszczaj mnie, Jezu. Ach, jak mnie coś trwoży. Ciemno, dokoła wątpliwości co do obecnego Zgromadzenia. (...)

Wybór uczyniłam w oratorium, przed obrazem Serca Bożego. Prawda, że burza powstawała w duszy, bo czułam, że w tym życiu wiele trzeba będzie cierpieć, gdyż Jezus mi wyraźnie powiedział: mam zamiar uczynić z ciebie ofiarę.

Pomimo, że szczerze chciałam odpowiedzieć zamiarom Bożym, to w duszy coś szamotało, coś sprzeciwiało się i wyrywały się słowa, że "nie". "Nie potrafię w tym Zgromadzeniu uświęcić się, muszę iść gdzie indziej".

Po dłuższym takim ścieraniu się podniosłam oczy na obraz Serca Bożego, który jakby przemawiał do mnie, cichym, łagodnym głosem: Chcę byś dla mnie tę ofiarę uczyniła pozostając tu, dam ci łaskę wytrwania, idź, gdzie wskazuję. - życie w "Laborze".

Widziałam i inną drogę mniej ciernistą, życie w klasztorze Benedyktynek. Walczyłam i nie wiedziałam, którą wybrać. Usłyszałam wewnątrz wyraźny głos:
- Pozostań tu, jeśli kochasz Ukrzyżowanego Jezusa.
Odpowiedziałam:
- Dobrze... (...)

2 lutego

Zostałam przyjętą na próbę z s. Dosią [Dorotą, Marianną] Żukowską przez Matkę Dominikę Stacewiczównę, w Kalwarii, przed statuą Matki Boskiej.

Próba miała trwać sześć miesięcy, tj. od 02 II 1926 r. do 02 VIII 1926 r. Próbę odbywałam w domu sióstr profesek i pod opieką Przełożonej p. Marii Lubiańcównej [s. Antoniny]. W czasie próby używano mnie do wszelkich posług domowych, a oprócz tego w polu i ogrodzie.

Pomimo moich dobrych chęci i wszelkich starań, nie potrafiłam dogodzić ani Przełożonej, ani też najmłodszej siostrze. Wszystkie ze mnie są niezadowolone i wskutek tego niezadowolenia wiele cierpiałam. Słyszałam tylko wymówki jak od Przełożonej, tak i od sióstr, np. "źle, niesumiennie, niestarannie, bez poświęcenia", a nawet i bez powołania do życia zakonnego. Czułam, że we mnie odnowiła się ta sama rana co była przed szkołą.

Później zamiast starania rzeczywiście wszędzie spotykały mnie niepowodzenia., otoczenie rachowało, że ja na złość źle robię, a Opatrzność coś miała w zamiarach swoich, bo choć upokarzało i trochę przygnębiało, to w miłości Bożej utwierdzało.

Boże mój, kocham każdą pracę, gdyż wierzę, że spełniam ją na Twoją chwałę, dlaczego dopuszczasz na posądzenie sióstr, że mam złą wolę? Jeżeli w ten sposób chcesz przeprowadzić swoje zamiary, to na darmo, bo mnie wyrzucę z tego Zgromadzenia.

Kwiecień

(...) Zraziłam się postępowaniem jednej siostry i myślałam poważnie ujemnie o całym Zgromadzeniu. Do mojej duszy wciskało się najmniejsze uchybienie sióstr, choć zawsze starałam się wytłumaczyć na dobre, np. że ta siostra jest chora, ta chciała dobrze zrobić, inna znowu chciała dać mi pole do ofiary lub wypróbować mnie itp.

Radziłam się spowiednika, ten dziwnie mnie traktował, ani zachęcał, ani też odradzał, pokładając nadzieję na czas, mówił, że czas wyjaśni, nazywał mnie dzieckiem i moje postępowanie "dziecinadą", czego tak bardzo nie lubiłam. (...)

Już próba moja dobija końca, przecierpiałam wiele, ale to tylko cień tego co ma nastąpić, przynajmniej tak w sercu czuję. O Serce Jezusa, co mam czynić z sobą? Czy iść w dalszym ciągu tą drogą, czy się cofać? Może iść do klauzury ściślejszej? Czy będziesz ze mnie zadowolony? Duchu św., oświeć mnie. (...)

Zdecydowałam się na odbycie rekolekcji ośmiodniowych przed nowicjatem. Ufam, że mi Bóg dopomoże do poznania Jego woli. Poprzedziłam nowenną do Ducha św. połączoną z małymi umartwieniami. Początek rekolekcji był dla mnie prawdziwą torturą duchową. Powstawały trudności co do powołania. Czy będę w stanie odpowiedzieć tak licznym łaskom? Dlaczego jestem niezrozumiałą przełożonym i siostrom? Rodzice też nie są za tym, abym tu została - czuję się na rozdrożu. Jednak spowiednik radzi, abym rekolekcje odbywała do końca.(...)

W chwili obłóczyn czułam i dokładnie słyszałam swoje przejście na tym świecie. Gdy kapłan podawał mi krzyżyk do ręki, słyszałam, jak w duszy mówił Pan Jezus: Chcę, abyś została ukrzyżowaną za tych, które nie chcą krzyża znać, a szczególnie chcę ukrzyżować ciebie dla tych, którym łask nie skąpię. (...)

Przyszła mi dziś myśl opuścić dane Zgromadzenie, bo życie w świecie będzie mnie przeszkadzało w tych łaskach (stygmatach). Albo odmówię Panu stanowczo, nie chcę, zbaw mnie bez tego, te posłannictwa nie dla mnie. Moje "ja", miłość własna, boryka się z losem. Słyszałam, jak mówił mi Jezus: Będziesz całe życie za nic mianą, niezrozumiałą, będą cię usuwać, będziesz napastowaną przez szatanów i złych ludzi, ogarną cię ciemności wewnętrzne, te same, co już doznawałaś i jeszcze większe, ale ja cię wspomogę. (...)

w: S. Wanda Boniszewska, Ukryta przed światem. Dziennik duszy, Częstochowa 2016.