Znak sprzeciwu dla świata

 Jeszcze w tym roku rozpocznie się proces beatyfikacyjny Wandy Boniszewskiej: współczesnej mistyczki i stygmatyczki z bezhabitowego Zgromadzenia Sióstr od Aniołów. Jej pełne cierpień życie może być znakiem sprzeciwu dla żyjącego wygodnie świata.

Siostra Alicja ze Zgromadzenia Sióstr od Aniołów była w marcu 2003 r. dopiero 18-letnią juniorystką. Czasem odwiedzała najstarsze współsiostry mieszkające w ich domu w Konstancinie-Jeziornie pod Warszawą, również 96-letnią siostrę Wandę. Pamięta, że gdy Wanda zmarła, wcześniej zmarło też kilka innych starszych sióstr, których pogrzeby przygotowywała od strony przyjęcia dla gości, bowiem pomagała wtedy w kuchni. I pamięta, jak się zdziwiła, gdy przed pogrzebem Wandy przełożona uprzedziła siostry z kuchni, że na konsolacji po pogrzebie będzie obecny biskup. "Jak to biskup? Do naszej zwykłej starszej siostry?"- dziwiła się. Zarówno ona, jaki wiele innych sióstr nie miały wtedy pojęcia, kim w rzeczywistości była ta stareńka, zawsze rozmodlona zakonnica.


Księża natomiast już wtedy wiedzieli. Coraz szerzej rozchodziła się wśród nich wiadomość, że w Konstancinie u Sióstr od Aniołów mieszka Wanda: mistyczka, stygmatyczka, która różne swoje cierpienia - a miała ich w życiu bardzo wiele - ofiarowuje w intencji kapłanów.

"MAM ZAMIAR UCZYNIĆ Z CIEBIE OFIARĘ"
- Historia jej życia wstrząsa, zmusza do refleksji, jest znakiem sprzeciwu dla świata, który ucieka od cierpienia i za wszelką cenę chce żyć wygodnie - mówi ks. Michał Siennicki SAC, który ma objąć funkcję postulatora w procesie beatyfikacyjnym Wandy Boniszewskiej. Kilkanaście dni temu nadeszła z Watykanu wiadomość, że Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych nie widzi przeszkód, aby ten proces się rozpoczął. - Naszym pragnieniem jest, by rozpoczął się jak najszybciej, jeszcze w tym roku. Jesteśmy jednak dopiero w trakcie ustalania daty i gromadzenia zespołu osób - mówi postulator. Zatem jeszcze tej jesieni najpewniej Wanda Boniszewska będzie mogła być nazywana sługą Bożą.

W licznych wizjach i ekstazach Jezus nazywał ją różnymi najczulszymi słowami. Zwracał się do niej "łezko", "konwalio", "królewno", "dziecino", "oblubienico". Ona nie pozostawała dłużna, w swoich listach czy dziennikach pisząc o Nim najczęściej "Najukochańszy". Ta niezwykła relacja zaczęła się jeszcze u Wandy w dzieciństwie, spędzonym na ziemi nowogródzkiej, na terenie dzisiejszej Białorusi. I nierozerwalnie wiązała się z krzyżem, bowiem Najukochańszy od początku zapowiadał jej, że powierza trudną misję: wynagradzania licznymi cierpieniami za grzechy najbliższych Mu ludzi, księży, zakonników i zakonnic. "Mam zamiar uczynić z Ciebie ofiarę" - zapowiedział jej na pierwszych rekolekcjach w zgromadzeniu w roku 1926.

Nie z tych spraw nie wyszło jednak na zewnątrz. O wizjach i stygmatach wiedzieli właściwie wyłącznie spowiednicy oraz władze generalne zgromadzenia, ponieważ siostrze Wandzie niezwykle zależało na utrzymaniu tego w tajemnicy. Nigdy się nimi nie chwaliła, gdy zaś w obecności innych wpadała w ekstazę, to po wyjściu z niej nadal zachowywała się normalnie. Potrafiła też ganić Pana Jezusa za to, że zdarza się to przy innych ludziach albo, co gorsza, w czasie wspólnotowych modlitw.

- Wanda zastrzegła sobie, że te wszystkie łaski i przeżycia mogą być ujawnione dopiero po jej śmierci, stąd też często brały się pewne nieporozumienia czy wprost cierpienia w zgromadzeniu - mówi siostra Alicja Bronakowska, jedna z Sióstr od Aniołów, dziś zajmująca się opracowywaniem pism Wandy Boniszewskiej. To siostra Alicja posługiwała w kuchni w czasie śmierci i pogrzebu mistyczki i to siostra również miała możliwość kilka razy ją odwiedzić jeszcze za życia. Choć nie miała pojęcia, kim jest tak naprawdę jej starsza współsiostra, widziała na własne oczy jej żywą relację z Bogiem. - Miałam dwie takie sytuacje, gdy weszłam do niej w czymś jej pomóc, a ona jednym zdaniem sprawiła, że spłynął na mnie pokój Boży. Raz, gdy byłam w kiepskim stanie psychicznym, powiedziała do mnie przytomnie: "Wszystko będzie dobrze", choć przecież nie rozmawiałyśmy i nic o mnie nie wiedziała. Za drugim razem, gdy również potrzebowałam wsparcia od Boga, ona popatrzyła na mnie i powiedziała tylko: "Bóg jest dobry". To było zdanie na ten moment! - wspomina siostra Alicja.

WRAŻLIWSZA NIŻ INNI
Alicja, podobnie jak większość współsióstr Wandy, dowiedziała się o jej mistycznych przeżyciach i łaskach dopiero po śmierci. Częściowo pytając inne siostry, częściowo z artykułu przyjaciela i spowiednika siostry ks. prof. Jana Pryszmonta, najwięcej zaś wówczas, gdy zgromadzenie poprosiło ją o uporządkowanie pism po zmarłej. Tak dotarła do dziennika duchowego i listów pisanych przez mistyczkę.

- To było wielokrotne sczytywanie, dużo pracy, ale dzięki temu zobaczyłam ją w zupełnie innym świetle. Przede wszystkim zobaczyłam człowieka oddanego jezusowi w prosty sposób. Ona nie tworzyła własnych modlitw czy jakichś przekazów, posługiwała się prostymi, dostępnymi jej formami, np. modlitwami zakonnymi, aby być tak blisko Boga. Wyłapywała Jego obecność tu i teraz, w każdej sytuacji, jaka ją spotykała, także w cierpieniach. A że była niezwykle wrażliwą osobą, wrażliwszą niż inni - to i pewne rzeczy dotykały ją bardziej niż innych. Ona to wszystko ofiarowywała Bogu - mówi siostra Alicja.

W różnych jej biografiach, jak choćby tej spisanej przez Ewę K. Czaczkowską w książce "Mistyczki", wyraźnie widać, jak dużo było tych cierpień i tej ofiary. Przez kilkadziesiąt lat życia Wanda nosiła na ciele stygmaty Męki Pańskiej, najpierw ukryte, lecz bolące, potem widoczne dla innych. Otwierały się najczęściej w piątki Wielkiego Postu, ale nie tylko. Do tego dochodziły cierpienia w zgromadzeniu, najczęściej związane z niezrozumieniem jej osoby i rzeczywistości jej chorób (zamiast pracować z innymi, Wanda często chorowała). Potem - prawdziwe piekło pięcioletniego więzienia przez NKWD, do którego trafiła po oskarżeniu o kuglarstwo oraz przechowywanie "agenta Watykanu" (siostry w jej domu we Pryciunach na Litwie ukrywały o. Antoniego Ząbka).

Zawsze cierpienia te ofiarowywał w intencji osób, które ukazywał jej Jezus. Najczęściej byli to kapłani, bowiem wspieranie kapłanów jest jednym z charyzmatów Sióstr od Aniołów. Jezus prosił, by pomagała mu znosić cierpienia wynikające z niewiary tych osób wybranych, z obojętności na Jego obecność, z ulegania wygodom świata, a także ich grzechów cielesnych. Cierpiała też za najbardziej znane postaci Kościoła, np. za abp. Lefebvre'a, który popadł w schizmę po Soborze II Watykańskim.

"PRZEKONAŁEM SIĘ, ŻE BÓG JEST"
Jednak Wanda Boniszewska cierpiała nie tylko za "swoich". W czyśćcu, jaki przeszła podczas pięcioletniego więzienia w czasach stalinowskich, modliła się i ofiarowywała wszystko w intencji nawrócenia największych zbrodniarzy XX wieku: Adolfa Hitlera, Józefa Stalina, Ławrientija Berii, Wiktora Abakumowa, Wiaczesława Mołotowa. Często podczas tortur miała zresztą bezpośrednie spotkania albo z Jezusem, albo z aniołami, o czym na głos mówiła, a co w konsekwencji jeszcze zaostrzało tortury.

Efekty tej ofiary bywały dla Wandy niekiedy prawie od razu widoczne, jak wówczas, gdy bijący ją naczelnik łagru wracał do niej po jakimś czasie, błagając o przebaczenie. "Przekonałem się, że Bóg jest, bo sumienie nie daje mi spokoju..." - wyznał jej kilka dni później, przychodząc do niej w nocy do karceru. Potem więcej nie torturował ani jej, ani innych, lecz rzeczywiście mówił o świadectwie Wandy i obecności Boga. Usunięto go za to z partii, więziono i prześladowano. Takich przypadków było kilka.

Czasem Wanda widziała skutki swojej ofiary również dzięki widzeniom. Raz zanotowała w dzienniku, że widziała ponad pięćdziesiąt dusz kapłanów, które wyrwała z rąk szatańskich, za co potem była przez piekło nękana. Widywała zarówno dusze żywych, jak i zmarłych, cierpiących w czyśćcu.

Biografie Boniszewskiej jasno ukazują, że była obdarzona podobnymi łaskami, jak wielu innych mistyków Kościoła i świętych. Oprócz stygmatów, zarówno ukrytych, jak i krwawiących, które nosiła przez kilkadziesiąt lat, zdarzało jej się żyć wiele dni o samej Eucharystii, spotykać innych mistyków w swoich wizjach (jak Teresę Neumann - niemiecką mistyczkę cierpiącą w intencji nawrócenia Hitlera), przewidywać przyszłość, czytać w duszach, a nawet dokonywać mocą Bożą drobnych cudów (jak rozmnożenie jedzenia podczas niezapowiedzianej wizyty wielu gości). Wszystko to jednak było schowane przed światem. O niektórych łaskach wiedzieli tylko bardzo nieliczni.

CZEKAJĄ NA ŚWIADECTWA
- Wszystkie te sprawy będziemy wnikliwie badać w czasie procesu beatyfikacyjnego. Postaramy się dotrzeć m. in. do lekarzy badających ją za życia i widzących jej stygmaty. Oprócz bezpośrednich świadków będziemy chcieli poznać świadectwa osób pośrednio związanych z Wandą, np. tych, którzy będą chcieli opowiedzieć o otrzymanych dzięki niej od Boga łaskach - mówi ks. Michał Siennicki, postulator przyszłego procesu.

Proces beatyfikacyjny Wandy Boniszewskiej będzie prowadzony jako proces wyznawcy, czyli będzie badane, czy mistyczka żyła cnotami chrześcijańskimi w stopniu heroicznym oraz jaka jest fama jej świętości. A fama ta powoli, właściwie od dnia jej śmierci, rośnie. Nie brakuje osób pielgrzymujących na jej grób w Konstancinie-Jeziornie, modlących się za jej wstawiennictwem, zbliżających się do Boga dzięki lekturze wydanych już pism jej autorstwa. Wszystkie świadectwa gromadzą Siostry od Aniołów.

Jedno z nich to historia opowiedziana przez ks. prof. Roberta Skrzypczaka Ewie Czaczkowskiej. Kapłan mówi, że dowiedział się o Wandzie niedługo po jej śmierci z artykułu w "Gościu Niedzielnym". Jadąc pewnego dnia przez Konstancin, niedaleko domu Sióstr od Aniołów, ks. Skrzypczak miał wypadek samochodowy, z którego cudownie ocalał. Ze skasowanego zupełnie samochodu został jedynie fotel kierowcy i znajdujące się obok... zdjęcie Wandy Boniszewskiej.

O wszelkich łaskach otrzymanych za pośrednictwem s. Wandy Boniszewskiej należy informować postulatora ks. Michała Siennickiego SAC, WSD Księży Pallotynów, ul. Kilińskiego 20, 05-850 Ożarów Mazowiecki.

Źródło: Anna Druś, Znak sprzeciwy dla świata, w: Przewodnik Katolicki nr 40/2020, s. 28-30.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz