S. Wanda Boniszewska (1907-2003), stygmatyczka, mistyka cierpienia za kapłanów i zakony, Jezus nazywa ją "królewną"

W. Boniszewska była siostrą Zgromadzenia Sióstr od Aniołów, założonego przez abp. W. Kluczyńskiego, by pomagać kapłanom w pracy duszpasterskiej. Urodziła się w folwarku Nowa Kamionka na Litwie. W roku 1926 została przyjęta do nowicjaty, a w 1933 roku złożyła śluby wieczyste w Kalwarii Wileńskiej. Po drugiej wojnie światowej, w roku 1946 siostry opuszczały Litwę wyjeżdżając do Polski, s. Wanda zostaje w Pryciunach. 11 kwietniach 1950 roku zostaje aresztowana i skazana na 10 lat więzienia. Zamiast do łagrów została z powodu braku zdrowia przywieziona do więzienia w Wierzchnie Uralsku, gdzie spędziła wiele czasu w szpitalu więziennym. W dniu 26 sierpnia 1956 roku została zwolniona z więzienia jako bezpodstawnie skazana. Po powrocie do Polski przebywała w wielu domach zakonnych. Ostatnie lata spędziła w domu zakonnym w Konstancinie-Jeziornie. Pochowana na cmentarzu parafialnym w Skolimowie(1).

Opracowanie jest oparte na Wspomnieniach Siostry, które składają się z dwóch części. Pierwsza część to są wspomnienia Siostry, przepisane przez jej kierownika duchowego ks. Cz. Barwickiego w zbiorze zatytułowanym "Moje rekolekcje. Notatki s. Wandy". Jest to rękopis ks. Barwickiego z kopią rękopisu dzienników s. Wandy, które nie zachowały się w rękopisie. Druga część zatytułowana "Czyściec" jest pamiętnikiem więziennym spisanym przez Siostrę w 1958 roku na polecenie ks. Cz. Barwickiego.

1. Pierwsze dotyki mistyczne

S. Wanda w swoich Wspomnieniach opisuje charakterystyczne "dotknięcia" Boga już od piątego roku życia. Wspomina, że obecność Jezusa w tabernakulum głęboko była zapisana w jej sercu. Z tego powodu pragnęła Go ujrzeć, przyjąć do serca. W wieku siedmiu lat przepojona "ogniem miłości" i pragnieniem przyjęcia Go w Komunii św. dąży do pogłębienia wiary, zrozumienia ofiary Jezusa i Jego cierpień na krzyżu. Zaznacza, że na modlitwie już była skupiona, zachwycona Bożą dobrocią, a przede wszystkim lubiła rozmyślać o Jego obecności w tabernakulum lub o Jego śmierci na krzyżu. Zaś w Wielki Piątek wczuwała się w Święte Boskie Rany, zalewając się łzami"(2).

S. Wanda bardzo ciekawie opisuje przystąpienie do Pierwszej Komunii Świętej, które było dla niej dniem niezwykłym, ponieważ "pierwszy raz Pan Jezus do mnie przemówił głosem wyraźnym". Stwierdza, że spędziła kilka godzin na adorowaniu Go z racji czterdziestogodzinnego nabożeństwa, podczas której mówiła Mu o wszystkich swoich zamiarach i pragnieniach. Jezus zaś odwdzięczył jej się słowami o swoim Boskim pragnieniu dusz i zachęcał ją do cierpień, które będą jej udziałem w przyszłości. Mówił także o braku zrozumienia wiary, nawet przez osoby jemu szczególnie oddane. Słowa te mocno zapamiętała, chociaż szczegółowo nie potrafi opisać tej rozmowy. Jednocześnie potęgowały one jej miłość względem Boga, wywołując uczucie "słodkości". Jedynie obawiała się przepowiedzianych cierpień(3).

W dzień przyjęcia sakramentu bierzmowania czuła ciche nawoływanie do ofiary, do większej miłości bliźnich, do wyzbycia się własnych przyjemności. Słyszała słowa Jezusa: "Oddaj się całkowicie mnie". Wówczas tych słów nie rozumie. Przyjęła słowo "całkowicie" jako posłuszeństwo swoich rodzicom. Ale odczuwa ogromną miłość Boga, która ją wewnętrznie "rozpiera", zaś obecność Jezusa pochłania ją całkowicie do tego stopnia po Komunii św., że godziny upływały bardzo szybko, że zaczęto "gderać" za długie klęczenie na posadzce.

Sama też szczerze płacze, nie tylko za własne grzechy, ale i innych, prosząc o przebaczenie. W tym stanie duchowego napięcia prosi Jezusa o kierownictwo duchowe oraz całkowicie oddaje się Jemu do dyspozycji. Prosząc Jezusa o kierownictwo duchowe otrzymuje wewnętrzną odpowiedź, że będzie to ks. Mirski, którego prosi w czasie spowiedzi o wyjaśnienie słów ciągle nawołujących do ofiary, do jakiegoś zaparcia się. Kapłan wyjaśnia, iż jest to powołanie do życia zakonnego. Rozpoznanie powołania zakonnego wywołało wielką radość w duszy s. Wandy. W następnych dniach, zaznacza, że słyszała różne słowa budzące pewien strach do tego stopnia, iż uznała ich pochodzenie od szatana. Przeżywa pierwszy stan oschłości, gdyż po przyjęciu Komunii św. nie odczuwała "ognia miłości" jak zwykle, odczuwa "dziwną ciszę", chłód oraz słowa wciąż się powtarzające: "Twoje życie będzie na Krzyżu, czuwaj, byś z niego nie schodziła, bo nieprzyjaciel zastawia wojsko"(4).

Rok 1922 dla s. Wandy jest pielgrzymką z Nowogródka do Wilna, prowadzoną przez ks. bpa Z. Łozińskiego. W czasie odprawiania Mszy św., kiedy poranne słońce rzucało promienie na Hostię w momencie podniesienia, widzi jak ręce biskupa płoną. To wydarzenie uświadomiło jej, że Jezus zlewa zdroje łask z miłości i dlatego po rękach kapłana zlewają się jakby promienie z ognia. To przeżycie pogłębiło jej miłość do Ukrzyżowanego. Jest przekonana, że świadkami tego "cudownego zjawiska" byli pielgrzymki, ponieważ panował dziwny nastrój modlitewny, a "organy ptasząt przecudny wydawały akord". Przeżywa stan wewnętrznego szczęścia, który nazywa niebem. W tym przeżyciu podejmuje decyzję całkowitego oddania się Bogu, mimo czekających ją rożnych trudności. W Wilnie w kościele św. Katarzyny modli się o łaskę powołania do zgromadzenia sióstr benedyktynek(5). Natomiast w Kalwarii Wileńskiej odprawiając Drogę Krzyżową pod jej wzruszeniem odczuwa cierpienie Jezusa na swoim ciele. Przy stacji XII widok Jezusa Ukrzyżowanego jak pisze, "przebił" ją zupełnie. Do końca Drogi Krzyżowej towarzyszyły jej cierpienia. To przeżycie jeszcze bardziej utwierdza ją w przekonaniu, że Jezus chce, aby z Nim została przybita do krzyża, ale jej wola jeszcze na to nie chce wyrazić zgody(6).

Po powrocie z pielgrzymki jako piętnastoletnia dziewczyna jeszcze mocniej postanawia wstąpić do zakonu: "Boże mój, czego ode mnie pragniesz - nie mogę Ci zadośćuczynić. Obiecuję kochać coraz więcej i serdeczniej... Praktykuję umartwienia, jak: dyscyplina, post, pewne usługi bliźnim, oddawanie dobrem za złe, czuwam nad językiem... Przełamuję siebie w zajęciach przykrych i niekoniecznych... Dziwnie coś mi przeszkadza w modlitwie i spostrzegam, że już coraz łatwiej temu ulegam. Staję się coraz bardziej uparta w swych postanowieniach, nawet względem rodziców, coraz bardziej zamknięta - więcej - nieszczera. Zniechęcam się w lekcjach domowych. Rzadziej przystępuję do sakramentów świętych(7).

W roku 1924 młoda Wanda wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr od Aniołów w Wilnie jako kandydatka.

6 października tegoż roku zostaje przyjęta na "próbę", czyli na początkowy okres formacji zakonnej. W klasztorze, mimo wszelkich starań, jest nielubiana przez siostry. Dlatego zostaje wydalona. Wówczas dochodzi do przekonania, że ten jej stan podoba się Jezusowi, ,ponieważ chcę ją wypróbować i przygotować, aby była wierna Jemu i wszystko przyjęła, co tylko ześle. Dlatego trzyma ją w pokorze i chce, aby jej życie było nieznane i niezrozumiane. Odtąd jej życie, jak pisze, jest na krzyżu. Za to jest lekko z Nim cierpieć, gdyż niesłusznie. Cały czas jest oddana Ukrzyżowanemu. Z jej serca wylatywały słowa: "Boże, mój Boże, czemuś mnie opuścił", albo "Matko Boża, czuwaj nade mną". Zostaje przeniesiona do internatu na ul. Bobrujskiej jako pomoc gospodyni. Tam Jezus jej nie opuszcza, ale obdarza ją na nocnych modlitwach pomocą, obecnością, światłem i ufnością. Wkrótce skierowano ją na roczne kursa ogrodniczo-gospodarcze do Ustronia. S. Wanda nie chce wyrazić zgody, postanawia wstąpić do innych zgromadzeń, ale nie zostaje przyjęta. Dlatego wyjeżdża do Ustronia, zaś święta wielkanocne spędza w Wilnie. Tutaj w Wielką Sobotę przy grobie ponownie odczuwa obecność Jezusa i skargę Jego na obojętność dusz. Zaś w Ustroniu po zachodzi słońca klęczy między krzewami, by rozmawiać z Jezusem, który jest dla niej Ojcem, Przewodnikiem, Opiekunem, Pocieszycielem. Jest pełna ufności do Niego, który chce ją przeprowadzić przez ogień i miecz, aby w końcu ukrzyżować dla innych. Po raz kolejny dokonuje s. Wanda aktu oddania. 31 maja 1925 roku doznaje zamieszkania Jezusa w jej "lichym sercu". Zaś na pasterce przeżywa ubogą stajenkę i krzyż za grzechy ludzkie(8).

2. Przygotowanie do posłannictwa

W czasie rekolekcji w zgromadzeniu przed powtórną próbą, na początku rozpoczęcia ich, zwraca się do Jezusa: "O Jezu... racz wskazać mi drogę przez Ciebie dla mnie obraną, chcę i pragnę wypełnić Twoją świętą wolę. Wiem, że żądasz ode mnie ofiary zupełnej... Obiecuję, mój Jezu, iść tam, gdzie mi wskażesz, bo pragnę Cię ukochać całym sercem, Jezu kochany, proszę daj mi światło na czas tych świętych rekolekcji". Jednocześnie przeżywa stan ciemności co do wyboru zgromadzenia, ale Jezus przychodzi jej z pomocą udzielając duchowych pociech i szczególnych łask. Zaznacza, że miała łatwość w poznaniu, czym jest dusza względem Boga i jakie ma znaczenie dusza szczęśliwa i nieszczęśliwa, czyli zbawiona i potępiona. Przede wszystkim miała szczęście poznać wielkość Serca Bożego, które w stosunku do ludzkiego jest jak atom ludzki a słońca Boże. Gdy przed obrazem Serca Bożego uczyniła wybór, że pragnie być w tym zgromadzeniu, w sercu rozpętała się burza, ale czuła, że w tym życiu będzie wiele cierpieć, gdyż to Jezus powiedział: "Mam zamiar uczynić z ciebie ofiarę". Buntowała się przeciw zamiarom Bożym, że w tym zgromadzeniu nie uświęci się, że musi iść gdzie indziej. Patrząc, w tej rozterce duchowej na obraz Serca Bożego, usłyszała słowa: "Chcę być dla mnie tę ofiarę uczyniła zostając tu, dam ci łaskę wytrwania, idź, gdzie wskazuję - Życie w Laborze". Jednocześnie s. Wanda widzi inną drogę mniej ciernistą, w klasztorze benedyktynek, ale Jezus znów mówi: "Pozostań tu, jeśli kochasz Ukrzyżowanego Jezusa". Odpowiedziała: "Dobrze"(9).

S. Wanda w czasie sześciomiesięcznej próby przeżywa noce oschłości, jak posądzanie sióstr o niechęć do pracy w polu, niemożliwość modlitwy, ciężki pokusy. Ten stan następująco opisuje: "W duszy powstawały silne burze, pioruny, ciemności, a wichry unosiły mą biedną duszę poza światy mi całkiem nieznane. Stawałam nieraz nad nieopisaną przepaścią, której sam widok rozdzierał duszę i gdyby nie łaska Boża, byłabym na dnie piekła". Ponadto odczuwa opuszczenie przez Boga. Te noce oczyszczeń są tak silne, że s. Wanda podkreśla, iż odchodzi od przytomności, nie odczuwając kontaktu z otoczeniem, nie może skupić się nie tylko w czasie rozmyślania, ale także w czasie odmawiania modlitw ustnych. Jest świadoma, że te cierpienia duchowe są zaledwie cieniem tego, co ją czeka. W dalszym ciągu widzi tylko krzyż, który z polecenia Jezusa musi wziąć i iść śladami Zbawiciela(10).

S. Wanda przed nowicjatem, 23 lipca 1926 roku, rozpoczyna ośmiodniowe rekolekcje w Kalwarii. W pierwszy dzień rekolekcji przeżywa stan oschłości, ale też ponawia całkowity akt oddania Jezusowi: "czyń ze mną, co Ci się podoba; tylko chcę cierpieć i kochać Ciebie dla większej chwały". Ten stan ciemności pogłębia się do tego stopnia, że przeżywa zwątpienie w Miłosierdzie Boże, nie potrafi szczerze spowiadać się, nie potrafi wzbudzić aktu miłości i nadziei, atakują ją pokusy szatana, w duszy smutek, trwoga, zamęt. Ten ucisk był tak silny wewnętrznie, że porównuje go z konaniem śmiertelnym. Widzi drogi swego życia trudne, cierpienia, które ją czekają. Ale zaznacza, że te oschłości są najboleśniejsze jakie dotąd przezywała. Równocześnie s. Wanda widzi stan swojej duszy zbroczonej grzechami, stan dusz innych, i poznaje jak wielkim złem jest grzech i jak głęboko rani Serce Pana. Moment kulminacyjny nastąpił w chwili obłóczyn, gdy kapłan podawał jej krzyż do ręki: "Chcę, abyś została ukrzyżowana za tych, którzy nie chcą krzyża znać, a szczególnie chcę ukrzyżować ciebie dla tych, którym łask nie skąpię"(11). 

Będąc w nowicjacie w Kalwarii Wileńskiej w czasie modlitwy widzi Jezusa w postaci zwykłego człowieka, od którego płynęła świętość, a który jej powiedział: "będziesz cierpieć dla tej miłości, którą masz względem mnie". W dalszym ciągu s. Wanda doświadcza ciężkich oschłości przeplatanych "uniesieniami" mistycznymi: "dusza unosi się gdzieś poza światy i później trudno jest powrócić do normalnego stanu". Pełna wątpliwości myśli o życiu w świecie, ale Jezus natychmiast prostuje: "Będziesz całe życie za nic mianą, niezrozumiałą, będa cię usuwać, będziesz napastowaną przez szatanów i złych ludzi, ogarną cię ciemności wewnętrzne, te same, co już doznawałaś i jeszcze większe, ale Ja cię wspomogę". Mimo to postanawia wystąpić z nowicjatu, lecz mistrzyni ją zatrzymuje(12).

S. Wanda w czasie Mszy św. odprawianej przy ołtarzu Serca Bożego, w czasie podniesienia widzie ręce kapłana, a nad nimi Jezusa ze zranionym Sercem. Wygląd twarzy miał łagodny, ale i zmartwiony. Jezus użalał się na niektóre braki, zniewagi w uczczeniu Boskiej Miłości w Najświętszym Sakramencie, w zamian miłości otrzymuje moc zniewag. Siostra żądając dowodu prawdziwości tego widzenia otrzymuje stały ból z prawego boku, przez serce, ku lewemu, który odczuwa przeważnie w pierwsze piątki i po Komunii św. (13)

Jezus nieustannie przygotowuje s. Wandę do posłannictwa i ciągle obdarza ją oschłościami 19 lutego, 19 marca 1927 roku: "Dusza moja stała się kamieniem, lodem na rzece, głuchą na głos Boga, słyszy tylko podszepty szatana i jego cnoty gotowa praktykować: pychę, złość, nienawiść... Nie potrafię spowiadać się, jakby ktoś zamykał mi usta... Szatan ze mnie się naśmiewa, że jestem jego własnością... Doznaję silnych pokus co do Miłosierdzia Bożego... Doznaję również pokus co do obecności Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie...". Będąc w kościele na Kalwarii Wileńskiej po pogrzebie mistrzyni jakaś osoba nieznajoma powstrzymała ją za rękę mówiąc: "Moje drogie dziecko, nie stawiaj oporu Panu, bo On swego dokona i w ziarnku piasku, nie przerażaj się cierpieniami, które Bóg przygotował... Oddaj się najzupełniej Panu w osobie ks. Makarewicza". Zaledwie po trzech tygodniach, zaznacza s. Wanda, była rozmowa o łaskach nadzwyczajnych, czyli o otrzymaniu bólu w nogach, gdzie były gwoździe, za obojętnych kapłanów. Ciągle słyszy głos: "Ofiary chcę, poświęć się Mnie całkowicie, chcę utwierdzić wiarę nie tylko w tobie, lecz i w innych". Te słowa są dla niej bardzo natarczywe. W dodatku Jezus obdarzył ją ukrytymi stygmatami, że odczuwa ból głowy, w prawym boku i lewym, trochę mniejszy w czasie Mszy św. i po Komunii św. w karnawale, w czwartki za kapłanów, a w piątki i środy za zakony"(14).

Jezus kolejny raz doświadcza s. Wandę próbą opuszczenia zgromadzenia. W tych wahaniach Siostra po Komunii św. słyszy słowa: "Chcę, abyś cierpiała dla Mnie, wybrałem cię dla wynagrodzenia zniewag, których doznaję od dusz Mnie poświęconych, chce również, abyś cierpiała dla zgromadzenia". Inne zgromadzenia odmówiły przyjęcia. W tym bólu rozterek ujrzała w duszy duży krzyż, który Jezus radził jej przyjąć i przypomniał o ofierze, na którą zgodziła się(15).

W dalszych latach s. Wanda ponownie składa akt oddania Jezusowi, aby jej życie było życiem eucharystycznym. Także pisze postanowienia, że wszystko to, co ona chce będzie tak, jak chce Chrystus. Przeżywa ciężki oschłości, niezrozumienie w zgromadzeniu, choroby. Dlatego znów składa akt oddania Jezusowi. Doznaje w pierwszy piątek, bliżej niekreślony 1929 roku, w czasie adoracji "uniesienia" ducha. Przyrzeka całkowite oddanie się Jemu, który obdarza ją bólem stygmatów. Po raz pierwszy przyznaje się do nich spowiednikowi 4 marca 1932 roku. W tym czasie doświadcza radości na modlitwie(16).

W tym okresie Jezus poucza ją: "Twoje postępowanie, którym ja sam rządzę, kieruję, będzie potępione, zganione, spotwarzane i przedstawione w najgorszym świetle przez zgromadzenie. Lecz na to nie zważaj, bo żyjesz dla czci Najświętszego Sakramentu". Użalając się na swoje życie Jezus jej odpowiada: "Idź tą drogą, którą wskazuję" (17). Nie pamięta, w jaki sposób nastąpiła ekstaza. Jedynie rozumiała słowa, chociaż głosu wyraźnego nie słyszała: "Wandziu, czekaj - skoro dopuszczę na cię swe karcące zamiary, Wandziu, nie zrywaj się z krzyża, musisz na nim konać"(18).

3. Dynamizm życia mistycznego

S. Wanda 3 sierpnia 1933 roku składa śluby wieczyste w Kalwarii Wileńskiej. Coraz bardziej doświadcza mistycznego zjednoczenia z Bogiem. Zaznacza, "że nie może spokojnie rozmyślać nad Ukrzyżowanym", ponieważ przeżywa cierpienie Jego ran, współcierpi z Nim. To zjednoczenie jest tak silne, iż prosi, aby nie było na stałe, ponieważ miłość Jezusa jest tak silna, że gorączka ją "strawi" z powodu jej grzeszności. Ponadto Siostra czuje się upokorzona, iż Jezus zniża się do niej jako grzesznicy i obdarza "świętymi bliznami", czyli stygmatami. 7 grudnia 1934 roku po spowiedzi zemdlała z powodu bólu fizycznego. Siostra czuła jak jej ciało "targały" gwoździe, a żelazo ostro i ukośnie zadawało ból w klatce piersiowej. Ale już 25 grudnia tegoż roku, w wieczór wigilijny, na Mszy św. przeżywa "szczęście" ze zjednoczenia z Najukochańszym(19).

Po wielu latach ukrywania stygmatów, zostały one zauważone u s. Wandy przez spowiednika 3 stycznia 1935 roku, w czasie udzielania sakramentu chorych. Szczególnie na rękach rany bardzo mocno krwawiące. Mimo że stygmaty zostały odkryte, Siostra doświadcza najwyższych stanów zjednoczenia: "Jezus owładnął moją dusze całkowicie. Niezdolną jestem do opisania tego szczęścia i spokoju, jakiego doznaję w duszy". 7 lutego 1935 roku Siostra pokazuje stygmaty matce generalnej. Zaś 5 kwietnia tegoż roku stygmaty zauważyła pielęgniarka. W Wieki Czwartek 18 kwietnia przeżywa wielkie cierpienia duchowe, z kolei w nocy z dnia 18 - 19 kwietnia doświadcza fizycznie trwogę w Getsemani, doznając wizji Jezusa cierpiącego. Jednocześnie przeżywa fizycznie mękę Jezusa na swoim ciele, do tego stopnia, że pielęgniarka zastaje ją nieprzytomną, tj. konającą. Ten stan trwał do czwartej godziny rano. O trzeciej po południu przeżywa wielki ból Ran Chrystusa. Ale już 26 kwietnia, w piątek świąteczny, doznaje ekstazy. "Dziś duch mój porwany był poza światy". W styczniu 1936 roku odwiedza s. Wandę abp R. Jałbrzykowski, zastając ją, jak określa "porwaną w modlitwie" do tego stopnia, że przerwała rozmowę z Arcypasterzem(20).

Mistyczne zjednoczenie s. Wanda nazywa "słodkim obcowaniem z Najukochańszym". W tym stanie Jezus, będąc przedmiotem najbardziej pociągającym, zniewala dusze do tego stopnia, że władze cielesne są bezsilne. Tylko miłość jest słodkim spoczynkiem w Bogu, radością niewymowną, rozkoszą z Najukochańszym. Jednak ten stan odpoczynku miłosnego zostaje przeszyty bólem stygmatów. Ale po tym doświadczeniu Boga, zaznacza, że od kilku lat świat doczesny utracił dla niej wartość, ponieważ jego miejsce zajął Jezus(21). W listopadzie 1936 roku, w Pryciunach, w obecności swego kierownika duchowego ks. Makarewicza z Wilna, przeżywa uczestnictwo w męce Jezusa: "Byłam w Getsemaniz modlącym się Zbawicielem, z pojmanym - pojmaną, i zespoliłam się z Nim i razem zostałam do krzyża przybitą. Widziałam tłumy, twarze czasem znajomych księży, zakonników lub zakonnic(22).

W roku 1938 wspomina silne pokusy szatana, który przybierał postać podobną do lamy, psa, namiętnego mężczyzny. Ale także wspomina przeżytą ekstazę po przyjęciu Komunii św. Charakteryzuje ją następującymi słowami: "właściwie to tylko uleciałam duchem"(23). Pod datą 7 lutego 1941 roku s. Wanda opisuje przeżycie Golgoty, które zakończyło się jakby "wchłonięciem" przez Jezusa, który powiedział: "Nie wyście Mnie obrali. Myślałem o tobie wcześniej, niżeli ty o Mnie, wcześniej, niż przyjąłem człowieczeństwo. Myślałem o każdej poszczególnej duszy i pragnę ich szczęścia dla siebie, dla was"(24). Dalej podkreśla, ze ten stan to chwila dziwna do określenia. "Uczułam niby uścisk Boży nie do mnie osobiście, ale do całego świata i pragnienie takiego nawzajem. Może źle wyrażam się, ale mnie na tyle stać. Następnie Majestat przeogromny wchłania cały świat niebian. Rozumiałam, że to Przenajświętsza Trójca, które pojąc rozumem nie mogłam. Potem wyszczególnienie tylko kapłanów i Najukochańszy niejako zmienił się w każdego, a krew z Rany Jego serca spłynęła na nich"(25). 28 października zapisuje, że po spowiedzi odczuła, jak Jezus objął ją mocno ramionami, że uczuła serce ojcowskie, które wchłonęło ją w przeogromną miłość. Uczuła tysiące pocałunków - dowodów miłości, przywiązania, tonęła w tych pieszczotach(26).

29 października Jezus nazywa ją "swoją oblubienicą", 21 listopada 1941 roku, w piątek, s. Wanda przeżywa Golgotę, 23 listopada tegoż roku w czasie nocnej adoracji doświadcza bólu stygmatów. Ale ten stan cierpienia Jezus dwukrotnie przerywa krótkimi "uściskami" miłości. W następnych dniach potęguje się działanie szatana. 8 stycznia 1942 roku będąc w Ostrej Bramie słyszy słowa Maryi, która nazywa ją "piórem w ręku Mego Umiłowanego". Kiedy została przełożoną w Pryciunach, po przyjęciu Komunii św. Jezus objął ją "uściskiem" miłości. 14 stycznia tegoż roku Jezus ponownie s. Wandę nazywa "swoją oblubienicą". 1 lutego przeżywa ból stygmatów, ale już 2 lutego została "pochwycona do nieba". Od Niedzieli Palmowej do Świąt Wielkanocnych s. Wanda doświadcza cierpień fizycznych, przerywanych na chwilę "zalewem" miłości. Są to chwile cierpień przeplatanych momentami miłości. W czasie Mszy św., a właściwie podczas konsekracji s. Wanda pisze, że złączyła się z aniołami i była już tylko wsłuchana w przecudne melodie wychwalające częściowo niebo na ziemi. W dzień Serca Jezusowego cierpi ból serca fizycznie i słyszy słowa: "współofiaro moja, przyjmij wszystkie cierpienia, bo podoba Mi się twoja dusza i używam ją za narzędzie i do dalszych planów Moich. Będziesz cierpieć nie tylko fizycznie, ale i duchowo"(27).

W dzień Serca Jezusowego w 1943 roku s. Wanda opisuje dokładniej mistyczne zjednoczenie: "po Komunii św. na chwilę zabrał mnie Jezus do nieba. Uczucie radości, miłości i jeszcze uścisk chwalebny z Serca Jezusowego. Przez pewną chwilę znowu nie mogła pojąć płynących łask z gorącego serca na wybranych kapłanów. Poznanie wielkości duszy wiernej jest radością nieba całego. Słuchać, jak w miłości wciąż wzrastają, ale dźwięki śpiewu z każdego obłoku inne, oddźwięk miłości stanowi harmonię nieba. Najśliczniejszy dźwięk z pierwszych obłoków, dziewice - kapłani. O, Majestat w całej pełni, radości jednak pojąć jest trudno"(28). Dalej pisze: "Miłość, jaka jest w Majestacie łącząca miłość Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego pochłania wszystką miłość nieba całego, stale wzrastającą przez miłość"(29). 6 sierpnia tegoż roku s. Wanda notuje: "W czasie Mszy św. podczas podniesienia pojęłam Najukochańszego Jezusa w śnieżnej białości, a jednocześnie w przeogromnej świętości i całego ogromu Boga. Olśniewający, żądny był nieskalanych dusz, niosących Mu większą chwałę już na ziemi, kapłanów i mojej"(30).

31 października 1943 roku, w niedzielę Chrystusa Króla Jezus nazywa s. Wandę "królewną", "umiłowaną oblubienicą", a sama zaznacza, że dopiero teraz zrozumiała godność prawdziwej oblubienicy. Ponownie 19 marca 1944 roku Jezus ponowił oświadczyny względem Siostry, a 26 marca w nocy Niedzieli Pasyjnej otwarły się stygmaty, zaś 2-3 kwietnia w nocy Niedzieli Palmowej była obecna wśród aniołów, nie widząc Jezusa i Matki Bożej. Po chwili gorącej modlitwy - pisze - i większej miłości cierpienia odnalazła Maryję, z którą została do rana(31).

Lata 1950-1956 są to lata aresztowania s. Wandy. Na początku aresztowania Jezus powiedział jej: "Tęsknota teraz będzie równać się tęsknocie dusz czyśćcowych, trwać będzie ponad 6 lat. Przejdziesz w tym czasie bluźnierstwa, podobne do bluźnierstw piekielnych, ale trwaj przy Mnie, będę w tobą, poślę ci Aniołów Pocieszycieli. Będziesz kuszona jeszcze więcej, ale z łaską Mojej Matki masz odnieść zwycięstwo"(32). Będąc w tym "piekle cierpień" s. Wanda skarży się Jezusowi, że milczy. Ale w tym milczeniu jeszcze bardziej zrozumiała cierpienia Więźnia Eucharystycznego, które oddziaływały na nią bardziej boleśnie, niż bóle ciała, przy tym rodziła się w niej tak żywa obecność Boga, że przynosiła jej ulgę w chwilach bardzo ciężkich smutków duszy(33).

W czasie pobytu w więzieniu s. Wanda razem z s. Reginą odbyły ośmiodniowe rekolekcje na temat Jezusa - Więźnia Tabernakulum. S. Wanda zaznacza, że w czasie tych ćwiczeń duchowych nawiedzały ją silne pokusy, iż winna jest uwięzienia sióstr i kapłanów. Z biegiem czasu swoje losy uznały za dopust Boży. S. Wanda wspomina, że na końcu rekolekcji doświadczyła spokoju ducha, że odczuwała obecność Jezusa, który delikatnie dawał do poznania, iż jest z nich zadowolony. Czuła, że jej dusza przeobrażała się w innego człowieka, że opanowuje ją tęsknota nie do opisania za połączeniem się z Jezusem na wieki(34). Kiedy znajdowała się w pojedynczej celi, wspomina, że przeżywa oschłości wewnętrzne i pokusy szatańskie. Jednym słowem, były to męki duszy, których nie jest zdolna opisać. Myśli, że już i w czyśćcu gorzej nie będzie. Był to stan opuszczenia przez Boga. Nazywa ten stan strasznym(35). W czasie jednego z ostatnich okresów wielkanocnych otworzyły się s. Wandzie stygmaty krwawiące na zewnątrz (36). Jeszcze wspomina przeżycie ekstazy, nazywając ten czas momentem, a w rzeczywistości stan zjednoczenia z Chrystusem trał kilka dni. Lekarze określili go jako obezwładnienie i senność pochodzące z wielkiego wycieńczenia organizmu. W tym czasie "snu", władze więzienne wypytywały ją o Stalina, Berię i o innych "drani", przypominając jej wypowiedziane słowa, których ona nie pamiętała. S. Wanda powiedziała im, jeżeli słyszeli jakieś słowa, to znaczy, że Bóg chce, aby milionów ludzi nie męczyli, aby otwarli wrota więzień. "Dużo im mówiłam, aż - dzięki Ci Jezu - usłuchali"(37). Ale w dalszych przesłuchaniach s. Wandę bito. Sama pisze, iż był to czas opuszczenia przez Jezusa, a właściwie ukrycia, gdyż obdarzał ją wiarą, ufnością i miłością, pomagał wśród pokus szatana. Swoimi myślami przenosiła się do jakiegoś kościoła, gdzie Jezusowi było smutno w Tabernakulum, albo gdy na niegodnie wypowiedziane słowa kapłana Jezus zstępował posłusznie w nikłe postacie Hostii. Kilka razy miała wrażenie, że Jezus Eucharystyczny był w jej sercu. Po przyjęciu Go w takiej formie s. Wanda przez kilka dni była jakby w "uścisku" Najukochańszego. Przeżywa ogromną miłość(38).

Stany ekstazy powtarzały się do tego stopnia, że s. Wanda rozmawiała z Bogiem, w obecności przysłuchujących się naczelników więzienia. Za to została skazana do karceru, ale z powodu choroby po jednym dniu zostaje zwolniona(39). Te sny często się powtarzały. ZA to była skazywana do siedzenia w karcerze itd. S. Wanda wspomina, że w tych trudnych chwilach, gdy przeżywała większe męki duchowe lub fizyczne, Jezus posyłał anioła pocieszyciela, tzn. w jej wnętrzu rodziła się silna wiara. Odmawiając rozmyślanie o Ogrodzie Oliwnym, Jezus obdarzał ją żywą obecnością(40). Również s. Wanda była obdarzona darem odgadywania myśli, łaską przepowiadania przyszłych wypadków, długotrwałym obywaniem się bez pokarmu(41).

4. Charakterystyka

Nie sposób w krótkim artykule ukazać wystarczająco życie mistyczne s. Wandy. Zwróciłem tylko uwagę na przedstawienie jego dynamizmu wciągu jej życia doczesnego i tylko w świetle jej pozostawionych zapisków. Stąd też mamy tylko wybrane elementy tegoż życia, które Siostra zasygnalizowała lub nieco szerzej opisała, w zachowanych notatkach i wspomnieniach z czasów uwięzienia. Dlatego opuściłem głębsza analizę jej otrzymanego posłannictwa jako misji cierpienia za kapłanów i zakony.

Jej wybranie przez Chrystusa do tej misji oraz wierność Jemu, prowadziły ją do coraz wyższych poziomów rozwoju mistycznego, aż do osiągnięcia świętości. Ten ideał świętości, do którego nieustannie dążyła, był źródłem energii dla całego jej życia, a jego dynamizacja dokonywała się poprzez modlitwę, miłość do Chrystusa Ukrzyżowanego i Eucharystycznego, a przede wszystkim przez przeżycia mistyczne, pełne oschłości i mistycznego zjednoczenia. Doświadczając najwięcej przykrości ze strony najbliższego otoczenia, nie unikała ludzi, którzy nie byli jej życzliwi. Potrafiła, zwłaszcza w więzieniu, okazywać im miłość na równie z tymi, których darzyła sympatią. Jedynym celem życia s. Wandy było pełnienie woli Bożej w sposób najdoskonalszy z możliwych. Chrystus był wzorem jej życia, normą postępowania i jedynym powiernikiem. Dlatego jej integracja w Osobie Chrystusa była fundamentem jej mistycznego zjednoczenia; żyła w ustawicznym, a w ostatnich latach począwszy od lat więziennych, w zjednoczeniu ekstatycznym z Chrystusem. Proces "chrystoformizacji" wpływał na jej postępowanie, pokonywanie wszystkich trudności i cierpień, nocy ciemności, oschłości, aby osiągnąć stan zaślubin duchowych jako oblubienica Jezusa.

Dar głębokiego życia mistycznego sprawił, że s. Wanda zyskała nowy sposób widzenia i odczuwania, sposób nadprzyrodzony i całkowicie nastawiony na życie wieczne. Ten stan mistycznego zjednoczenia dawał jej siły, aby nie popełniła żadnego grzechu i unikała wszystkiego, co mogło by się Bogu nie podobać. Zaś miłość, która upodobniała s. Wandę do Ukrzyżowanego, była czynnikiem jednoczącym ją z Bogiem, czynnikiem przeobrażenia jej duszy w Umiłowanego. Przeżycia mistyczne otwierały s. Wandę na Boga, który w czasie oschłości obdarzał ją miłością, swoją żywą obecnością i prowadził do celu, czyli do mistycznej świętości życia.

Źródło: Ks. Stanisław Urbański, Mistyczki Niepodległej Polski (1918-2018). Przesłanie Jezusa, Warszawa 2018.


(1) Por. J. Pryszmont, Ukryta stygmatyczka siostra Wanda Boniszewska (1907-2003), Szczecinek 2003; Nieznaną jestem... Taką umrzeć pragnę.Wspomnienia s. Wandy Boniszewskiej (1907-2013), Oficyna Wydawniczo-Poligraficzna ADAM, Warszawa 2009.

(2) Por. tamże, s. 10.

(3) Por. tamże, s. 26.

(4) Por. tamże, s. 27-28.

(5) Por. tamże, s. 30; J. Pryszmont, Ukryta dz cyt., s. 45.

(6) Por. Nieznana jestem... dz. cyt., s. 31.

(7) Por. tamże, s. 31-32 

(8) Por. Nieznana jestem dz. cyt., s. 30-45.

(9) Por. tamże, s. 44-45; Jan Pryszmont, Ukryta dz. cyt., s. 45.

(10) Por. Nieznaną jestem dz. cyt., s. 46-48.

(11) Por. tamże, s 49-51; J. Pryszmont, Ukryta dz. cyt., s. 45-46.

(12) Por. tamże, s. 46-47; Nieznaną jestem dz. cyt., s. 55-57.

(13) Por. tamże, s. 57-58; J. Pryszmont, Ukryta dz. cyt, s. 46-47.

(14) - Por. Nieznaną jestem dz. cyt., s. 59-65.

(15) Por. tamże, s. 66-68; J. Pryszmont, Ukryta dz. cyt., s. 47.

(16) Por.  Nieznaną jestem dz. cyt., s. 69-80.

(17) J. Pryszmont, Ukryta dz. cyt., s. 47.

(18) Tamże.

(19) Por. Nieznaną jestem dz. cyt., s. 86, 90.

(20) Por. tamże, s. 93-98.

(21) Por. tamże, s. 100-101.

(22) Por. tamże, s. 101.

(23) Por. tamże, s. 106-107.

(24) Por. tamże, s. 113.

(25) Por. tamże, s. 114.

(26) Por. tamże, s. 116-121.

(27) Por. tamże, s. 123, 134-140, 146-147, 149, 152, 156-160, 165.

(28) Por. tamże, s. 170.

(29) Por. tamże, s. 172.

(30) Por. tamże, s. 173.

(31) Por. tamże, s. 178, 186-187, 189.

(32) Por. tamże, s. 194.

(33) Por. tamże, s. 200.

(34) Por. tamże, s. 202.

(35) Por. tamże, s. 210-211.

(36) Por. tamże, s. 211.

(37) Por. tamże, s. 217-218.

(38) Por. tamże, s. 220-221.

(39) Por. tamże, s. 222-223.

(40) Por. tamże, s. 228-229.

(41) Por. tamże, s. 229.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz