Walczyła o kapłanów

Przez swoje cierpienie i modlitwy wspomagała kapłanów. Dziś rozpocznie się proces beatyfikacyjny s. Wandy Boniszewskiej CSA. - Potrzebujemy takiej orędowniczki - podkreśla ks. Michał Siennicki SAC, postulator.

Rozmowa z ks. Michałem Siennickim SAC, postulatorem w procesie beatyfikacyjnym Sługi Bożej s. Wandy Boniszewskiej CSA

- Dziś, 9 listopada, rozpoczyna się proces beatyfikacyjny s. Wandy Boniszewskiej CSA (1907-2003). Od teraz możemy kandydatkę na ołtarze nazywać Sługą Bożą?

- Podczas rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego s. Wanda otrzyma tytuł Sługi Bożej. Wszystko, co było do tej pory, służyło wyłącznie przygotowaniu procesu. Od dziś zaprzysiężony trybunał może przesłuchiwać świadków, gromadzić potrzebne materiały i akta procesowe.


- Ilu świadków przesłucha trybunał?

- Lista, którą przedstawię Trybunałowi, liczy ponad sto osób. Są to świadkowie życia s. Wandy, osoby, które fizycznie ją widziały, zwykle miały bezpośredni kontakt i rozmawiały z nią. Choć siostra żyłą w ukryciu, utrzymywała relacje z wieloma ludźmi. Cały czas zgłaszają się do nas osoby,które w swoich domowych archiwach posiadają korespondencję od s. Wandy.

W formie fotokopii archiwizujemy te dokumenty i podczas procesu zostaną one szczegółowo przeanalizowane. Możliwe, że z tych listów poznamy kolejne osoby, z jakimi utrzymywała ona kontakt, jest więc szansa, że lista się wydłuży. Zarówno świadków, jak i materiałów, którymi obecnie dysponujemy, jest sporo i czeka nas dużo pracy.

- Od błogosławionych i świętych uczymy się patrzeć przez pryzmat wiary na naszą rzeczywistość. Na ulicach obserwujemy protesty ludzi chcących za wszelką cenę uniknąć jakichkolwiek trudności, cierpienia. Co powiedziałaby na to s. Wanda?

- Siostra Wanda w tym kontekście niesie bardzo aktualne przesłanie. Ona uczy nas, że cierpienie jest elementem życia każdego człowieka. Ono jest wpisane w naszą doczesność i nie da się go uniknąć. Nie można go unikać za wszelką cenę. Każdy z nas powinien je przyjąć i zjednoczyć z cierpieniem Jezusa Chrystusa. Tylko w jedności ze Zbawicielem da się przyjąć i przetrwać każde cierpienie i trud. Bez znajomości męki Chrystusa wydaje się ono pozbawione sensu. Wiara jest perspektywą całego życia, wszystkiego, co w nim spotykamy. Ucieczka od trudów to ucieczka od drogi, jaką wybrał nam Bóg.

- Widząc ataki na kościoły i księży, pamiętamy, że s. Wanda polecała modlić się i wynagradzać za kapłanów i osoby konsekrowane.

- Tak czyniła, ponieważ jest to realny sposób wsparcia dla kapłanów. Dokładnie 25 września 1942 roku Pan Jezus skierował do s. Wandy słowa: "Ksiądz jest własnością Boga. Ma pociągnąć tysiące za sobą, inaczej św. Piotr nie wypuści go do nieba". Chrystus wyjaśnia, dlaczego tak mówi: ponieważ pragnie usunąć chwasty z serc kapłańskich.

- Jak to rozumieć?

- Otóż, wszystko, co odciąga kapłana od pełnego oddania się Eucharystii, sakramentom i głoszeniu wiernego Słowa Bożego, to chwasty, błędy które powinien zwalczać. Siostra Wanda została poproszona przez Zbawiciela, by przez swoje cierpienie i modlitwy wspomagać kapłanów. Bóg chce, aby poprzez swoją przykładną wierność była wsparciem dla duchownych.

To jest realna pomoc, którą może dać duchownym, by szli drogą świętości i wprowadzali na nią innych. Dziś potrzeba świętych księży, którzy gotowi są usunąć wszelki chwast ze swego serca. To nie tylko nie straciło nic na aktualności, ale też stanowi odpowiednią naukę na współczesne problemy. Proces beatyfikacyjny s. Wandy jest nam potrzebny, potrzebujemy takiej orędowniczki kapłanów, by za jej pośrednictwem wypraszać łaski duchownym.

- To jest rada, jaką Bóg dał wielu mistykom: swoje cierpienia ofiarować w intencji kapłanów.

- Nauka Jezusa, jaką przekazał s. Wandzie, to wyznacznik dla naszego życia duchowego. Nasze troski i konkretne cierpienia przeżywamy z myślą ofiarowania tych doświadczeń za kapłanów i dla własnego uświęcenia. Chrystus nakazuje s. Wandzie ostrożność w sprawie własnego uświęcenia. Poucza ją, ze jest to nieustanna walka, w której każdy moment ma znaczenie, a brak ostrożności i nieuwaga w uleganiu złu mogą mieć duże konsekwencje. Tego nie da się zrozumieć bez odniesienia do realnie istniejącej rzeczywistości duchowej. Do zrozumienia przesłania,jakie daje nam s. Wanda, potrzebny jest klucz. Jest nim wiara w Jezusa Chrystusa.

- Nagrodą za cały ten trud były stygmaty?

- Po ludzku to kolejny ciężar, który spadł na tę mistyczkę. W perspektywie miłości do Pana Jezusa jest to wyróżnienie. W swoim dzienniku kilkakrotnie zapisuje, że Zbawiciel zapewnia, iż wybrał ją do tego, ale jej nie zmusza i nie chce łamać jej wolnej woli. Ona po prostu się na to zgodziła, ona pragnęła tego samego, czego chciał Bóg. Bóg chciał, by przyjęła kolejne cierpienie, i ona dobrowolnie je przyjęła.

Widzimy w tym podkreślaną przez Chrystusa wolność człowieka. On daje nam powołanie, my jednak możemy je odrzucić. Przykład s.Wandy pokazuje, że gdy godziny się z wolą Boga, to się w niej odnajdujemy i coraz głębiej z nią zgadzamy. O zgodę na stygmaty Jezus pytał kilkakrotnie, ona kilkakrotnie Go zapewniała, że się godzi. To przypomina pytania kierowane do św. Piotra przez Jezusa: czy mnie kochasz?

- Nie były to tylko cierpienia cielesne?

- Właśnie gdy w latach czterdziestych s. Wanda najbardziej cierpi i jej stygmaty są najbardziej widoczne, Jezus przychodzi do niej z takimi słowami: "Wandziu od mojej rany. Pragnę męczeństwa nie tylko ciała, lecz i duszy". Często wydaje nam się, że umartwienia cielesne są najgorsze, a świadectwo s. Wandy pokazuje nam, że te duchowe troski są ważniejsze i trudniejsze do przeżycia.

W jej przypadku chodzi tu zarówno o noc ciemności, w której traci poczucie obecności Boga, jak i o rozmaite trudy dnia codziennego. Bardzo często była ona niezrozumiana przez przełożonych, niezrozumiana przez najbliższych. Bardzo głęboko przeżywała trudność otwarcia się przed spowiednikiem. Cierpieniem duchowym był także dla niej strach przed cierpieniem fizycznym, które ma dopiero nadejść. Widzimy więc, że nie było to życie łatwe, jednak spełnione w wierze i zaufaniu do Boga przyniosło wiele dobrych owoców.

- Droga duchowego uświęcenia prowadzi zatem przez trudy?

- Nie ma czegoś takiego jak łatwa droga duchowa. To jest tak jak z uczniami Jezusa. Gdy weszli na drogę nawrócenia, musieli wziąć krzyż i naśladować Zbawiciela. To jest droga s. Wandy i to jest droga każdego z nas.

Boimy się trudów? Pomyślmy, czym dla siostry zakonnej było zesłanie do łagrów i sześć lat bez Eucharystii i spowiedzi. Pozbawiona wszystkiego, co było najdroższe jej serce, nie straciła wiary. Ręcznie plotła różańce i ewangelizowała współwięźniów. Każde miejsce potrafiła przemienić na miejsce uświęcenia i troski o Kościół, o to, by Słowo Boże było nieustannie głoszone. Jej przykład pozostaje dla nas wzorem do naśladowania.

- Dziękuję za rozmowę.

Źródło: Krzysztof Gajkowski, Walczyła o kapłanów, w: Nasz Dziennik nr 262/2020, s. 10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz