Życie duchowe

     O charakterze życia duchowego s. Wandy może świadczyć następująca wypowiedź Chrystusa Pana do niej: "Szukałem dla Serca mego ofiary, która by chciała poświęcić się jak hostia dla wypełnienia moich zamiarów. W twym sercu chce spocząć moja miłość, którą świat gardzi, znieważa, odrzuca. Nie żałuj złożyć ofiary z siebie". To zalecenie oddania się Chrystusowi s. Wanda potraktowała z całą powagą i poświęceniem od najmłodszych lat. Już w siódmym roku życia uświadomiła sobie swoje błędy, wady i trudności wrodzonego charakteru, np. to, że była uparta, skora do zapalczywego gniewu, a nawet zemsty. Światło Boże rozjaśniało jej duszę i wskazywało, jak wyrzec się wszelkich nieuporządkowanych przywiązań i oddać się Jezusowi. Wydała sobie wówczas wojnę bez najmniejszej litości: dyscyplina, post, twarde spanie, ograniczenie snu do kilku godzin i wiele innych umartwień. Wszystko bez wiedzy rodziców. Skutkiem tego była silna anemia, która zmusiła ją do pozostawania w łóżku przez całą zimę.

     Praktyka umartwienia towarzyszyła s. Wandzie przez całe życie w rozmaitych formach. Wyrazem tego była praca i uczynność w domu rodzinnym, ale szczególnie później w Zgromadzeniu. Obok umartwień cielesnych starała się świadczyć rozmaite usługi bliźnim, siostrom, odpłacać dobrym za złe, czuwać nad językiem, okazywać posłuszeństwo najpierw rodzicom, a potem siostrom, przełamywać siebie, przyjmując zajęcia przykre i niekonieczne. 

     Wyjątkowe miejsce w jej wewnętrznym nastawieniu zajmuje cześć dla Eucharystii. Wyrazem tego było pragnienie małej Wandzi przyjęcia Komunii św., gdy klękała przy kratkach w czasie jej udzielania. Niezwykłym, poruszającym przeżyciem było przystąpienie do Pierwszej Komunii Świętej.

     Głębia przeżyć s. Wandy znajduje odzwierciedlenie w jej myślach: "Dziś od wczesnego rana czuję, jak wielkie pali mnie pragnienie Komunii św. Odbywam rozmyślanie na temat: Co skłoniło Jezusa do przyjścia na ten świat? W duszy tęsknota, jakieś ciemności zalegają. Pragnienie wzrasta coraz silniejsze, aż w ból się zamienia. Czuję głód Ciebie, napój, proszę, Krwią Przenajświętszą. Czuję już tak ogromny ból, że opisać nie potrafię, chyba można go porównać do męki duszy czyśćcowej, którą chwila jeszcze dzieli od miłości wiecznej z Jezusem. Widzę, jak Jezus łączy się z kapłanem przy ofierze Mszy św. Ujrzałam Dzieciątko Jezus w Tabernakulum, jak zapraszało mnie do siebie. Prędko wówczas poszłam do kaplicy, gdzie odbyłam spowiedź św. Jezus raczył złączyć się ze mną w Eucharystii. Teraz było mi dobrze i wesoło" (24 grudnia 1941 r.).

     Rysem szczególnym jej duchowości było żarliwe nabożeństwo do Matki Bożej, która jej się ukazywała i pouczała.

     O roli Matki Najświętszej w swoim życiu s. Wanda pisze: "W chwilach doświadczeń, ciemności w duszy albo trwogi Matka Boża była (...) moją radością, Świecą, Gwiazdą, Pośredniczką, Adwokatem. Dzięki Matce Bożej otrzymywałam pomoc w wysławianiu się przy konfesjonale przed kierownikiem, przez którego otrzymywałam od Niej żywe słowa przypieczętowane w prawdzie, że to jest od Boga (...)" (28 grudnia 1967 r.).

     A oto późniejsze świadectwo stygmatyczki na ten temat: "(...) Od zamieszkania w Częstochowie (13 grudnia 1966 r.) mój kontakt z Panią Jasnogórską był bardzo wyraźny. Często po Komunii św. czułam się uszczęśliwioną, bo obok Najukochańszego Zbawiciela w swej ogromnej miłości stawała i Najświętsza Jego Matka, Współodkupicielka, otaczająca (...) miłością specjalną swoich synów - kapłanów. Moje rozmyślania czy audiencje były radosne i cierpiące, bo Niepokalane Serce Matki pragnie pomagać kapłanom i zakonom, Kościołowi i całemu światu. Matka Boża mocno bolała nad obojętnością, słabą wiarą i brakiem miłości..." (1980 r.).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz