Zrzuca z Nieba płatki konwalii
Większość mistyków w ostatnich czasach była powoływana do
ofiarowania swoich cierpień za kapłanów.
Dlatego zrozumiała jest aktualność postaci i idei cierpień
s. Wandy Boniszewskiej, stygmatyczki ze Zgromadzenia Sióstr od Aniołów, tak
bliskiej nam czasowo, bo zmarłej zaledwie przed czterema laty. Bóg ją powołał
od najmłodszych lat. Już w dniu I Komunii świętej Pan Jezus po raz pierwszy
przemówił do niej wyraźnym głosem, podczas adoracji Najświętszego Sakramentu,
wspominając o swym Boskim pragnieniu dusz i zachęcając do przyjęcia cierpień,
które w przyszłości mają ją spotkać. Po przyjęciu sakramentu bierzmowania czuła
w duszy dalsze ciche nawoływania do ofiary, do większej miłości bliźnich i do
oddania sił Jezusowi: „Oddaj się całkowicie Mnie”. Odtąd Chrystus często
zwracał się do niej z podobnym wezwaniem, i to w sposób ujmujący, jak świadczą
o tym Jego pełne czułości słowa, którymi ją nazywał, jak np. „duszo wybrana,
dziecię moje, iskro kapłanów, moja umiłowana oblubienico, pociecho moja...”.
Chrystus Pan wyraźnie domagał się od niej poświęcenia:
„Będziesz całe życie za nic miana, niezrozumiana, będą cię usuwać, będziesz
napastowana przez szatanów i złych ludzi, ogarną cię ciemności wewnętrzne. Te
same, których już doznałaś, i jeszcze większe. Ale Ja cię wspomogę”.
Pan Jezus tak obrazowo wyjaśnił sens posłannictwa s. Wandy w
dziele uświęcenia kapłanów: „Doświadczał będę, bo pragnę swoje plany
przeprowadzić przez ciebie. Jeszcze jesteś niteczką pajęczą, ale chcę, byś była
szyną”, po której pociąg jedzie, szyną, po której kapłani i zakony pojadą do
celu”.
Ona to miała wspierać kapłanów, do których Chrystus się
zwracał: „O wy, kapłani, krzyżem macie pieczętować dusze i z tą pieczęcią będą
wpuszczone do Serca Mego. Tu, u stóp Krzyża, wzmacniajcie się razem z Matką
Moją. Ona tu stała, współbolała. Pragnę od was ofiary całopalnej aż do
zniszczenia. Przelałem Krew, a od was żądam ofiary aż do szaleństwa, ofiary dla
miłości Mojej. Pozyskujcie dusze dla Mego Serca, bo ich stale brak. Głodny
jestem dusz”.
Zlecone jej posłannictwo s. Wanda przyjęła i pozostała mu
wierna, co szczególnie było widoczne w bolesnych doświadczeniach jej życia.
Wymienić tu trzeba dar stygmatów, które naznaczyły jej życie wręcz męczeństwem.
Było jej dane przeżywać chwile męki Chrystusa i Jego śmierci.
Siostra Wanda przyjmowała boleści i choroby innych osób. Nie
można pominąć także jej cierpień duchowych. Starannie ukrywała dar stygmatów
oraz przez wiele lat obywała się bez pokarmu. To, a także jej nieraz dziwny i
niezwyczajny sposób bycia, było powodem braku zrozumienia w jej otoczeniu i
bardzo trudnych przeżyć.
Bolesne też było czasem znęcanie się nad nią szatana i
zadawanie przez niego bólu. Zdumiewające elementy zawiera aresztowanie naszej
stygmatyczki przez organa władzy sowieckiej, osądzenie jej i pobyt w więzieniu
przez niemal 7 lat. Jakże interesujące są jej przeżycia tam, ale na uwagę
zasługuje żywe zainteresowanie nią służb bezpieczeństwa. Starano się bowiem
biciem, a nawet elektrowstrząsami wymusić na siostrze kontynuacje wypowiedzi,
które słyszała w jej ekstazach. Były też wypadki zainteresowania się nią i
nawrócenia urzędników więziennych. Przy zwolnieniu z więzienia s. Wanda
przedstawiła dokument, że była uwięziona niewinnie.
Te wyrywkowe wypowiedzi powinny prowadzić do uznania
aktualności samej postaci s. Wandy, wiedzy o jej przeżyciach, a przede
wszystkim o przedziwnych drogach działania Bożego. Nadzwyczajność tego
działania jest dobrą ilustracją do zrozumienia nauczania Chrystusa Pana, który
dusze wybrane prowadzi drogą Jego naśladowania, także poprzez cierpienie.
Na końcu trzeba dodać, że można prosić s. Wandę o
wstawiennictwo. Ona bowiem, która nazywała siebie „konwalią leśną”, obiecywała,
że w Niebie będzie miała większe możliwości pomagać ludziom i wypraszać łaski,
niejako zrzucając stamtąd płatki konwalii.
Ks. Jan Pryszmont
Ks. Tadeusz Rogalewski MIC
Komentarze
Prześlij komentarz