Znaki nadzwyczajne

     W życiu s. Wandy zachodziło wiele zjawisk o charakterze nadzwyczajnym. Wprawdzie nie udało się badającym jej życiorys ustalić, kiedy miała miejsce pierwsza wizja, ale niewątpliwie występowały one od pierwszych lat życia. Jeszcze w okresie przedszkolnym, gdy rodzice poszli do kościoła, a Wanda pozostała w domu i płakała, zjawiła się piękna dziewczynka, która się z nią bawiła. Przychodziła ona zresztą nieraz i kiedyś powiedziała: "Wiesz, Wandziu, ja jestem aniołkiem i stale czuwam nad tobą, to mój obowiązek".

     W dniu Pierwszej Komunii Świętej zamiast postaci księdza ujrzała Pana Jezusa w otoczeniu wspaniałego orszaku, a On pierwszy raz do niej przemówił wyraźnym głosem. Podobnie w roku następnym, w czasie Mszy św., którą sprawował ks. dziekan Bukraba, zobaczyła nie księdza, lecz samego Pana Jezusa i przeżyła całą Jego mękę. Kiedy zaś z ks. bp. Łozińskim pielgrzymowała do Wilna, podczas Mszy św. widziała, jakby ręce biskupa płonęły i spływały po nich jakby płomienie z ognia. A gdy podczas obchodzenia dróg w Kalwarii w ekstazie odłączyła się od pątników i błądziła, jakiś chłopczyk - według Wandy, jej Anioł Stróż - zaprowadził ją do grupy. Odnotować tu też trzeba widzenia aniołów, świętych oraz ks. abp. Wincentego Kluczyńskiego (założyciela Zgromadzenia) i matki założycielki Bronisławy Stankowicz, dusz zmarłych czy też ukazanie się szeregu biednych kobiet, które prosiły ją o pomoc w cierpieniach czyśćcowych. Siostra wiele razy stwierdzała, kto już opuścił czyściec i jest szczęśliwy u Pana. Umiała także czytać w sercach ludzkich. Siostra Rodziewicz wyraźnie mówiła, że s. Wanda zna i czyta jej sumienie, zupełnie dokładnie. Kilka razy na prośbę s. Rozalii wyjawiła jej wnętrze. Ta sama siostra opowiadała, że gdy była u ks. abp. Jałbrzykowskiego, otrzymała rozmaite pytania o s. Wandę. Arcypasterz zapowiedział, że osobiście odwiedzi Pryciuny. Prosił jednak, by tego nie wyjawiać s. Wandzie. Gdy s. Rozalia wróciła do domu, s. Wanda z detalami przytoczyła przebieg rozmowy z arcybiskupem.

     Znamienne było w życiu s. Wandy, także najprawdopodobniej w więzieniu, obywanie się bez pokarmu. Starannie się z tym ukrywała, a gdy właśnie dla ukrycia tego coś spożyła, później wymiotowała z krwią. Pokarmy przyjmowała dopiero w ostatnich latach życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz