Dziennik duszy s. Wandy - 1929 rok

W lipcu (24 VII 1929 r.) przyjechałam do Kalwarii na odbycie rekolekcji ośmiodniowych i ponowienie ślubów rocznych (na trzeci rok). Postanowienia te same, co uczyniłam przed rokiem. W czasie tych ćwiczeń myślałam poważnie o wystąpieniu ze Zgromadzenia obecnego, ale spowiednik nie radził - w duszy czułam, że Jezus chce, abym tu cierpiała.

Wyjątkowo na tych rekolekcjach zostawia mnie Pan samą. Chociaż czuję, że jest obecny w duszy mojej. Owszem, światła mi nie żałuje.

Rekolekcjami kierowała Matka Moniuszko i codziennie jedna konferencja ks. Makarewicza.
Śluby ponawiałam w Kalwarii, w kaplicy nowicjackiej, przed ks. Makarewiczem dnia 2 VIII 1929 r.
Po ślubach znowu powróciłam do Zdzięcioła, gdzie mieszkałam już tylko do 11 IX 1929 r. Ze Zdzięcioła powróciłam do Wilna na Trocką, skąd uczęszczałam na kursa ogrodnicze, które miały trwać cały rok.

Gdy uczęszczałam na kursa, należałam do Matki Konrady, we wszystkich potrzebach się zwracałam, opiekowała się mną bardzo troskliwie. W szkole przebywałam od godziny ósmej rano do czwartej po południu. Pracy umysłowej i fizycznej miałam wiele, ale czułam się szczęśliwie.

(...) Wezwano mnie na Trocką, otrzymałam za swój list wielką bure. Matka uniosła się gniewem i kazała rzeczy pakować i wynosić się ze Zgromadzenia, i zdawało się już beznadziejne przebaczenie. Później jakoś ochłonęła i wyrozumiała, pomimo że nie usprawiedliwiałam się.

O mój Boski Zbawicielu, błagam o siły w wytrwaniu w moich postanowieniach i chce być Ci wierną, choćbym miała upaść pod tym krzyżem, który mi wkładasz na barki. Chcę dla miłości Twojej cierpieć.

w: S. Wanda Boniszewska, Ukryta przed światem. Dziennik duszy, Częstochowa 2016.